W górę rzeki

Schodziliśmy ostatnio z omszałej mitem Góry w dolinę, jedną ze zbyt wielu dróg, które rozorały las przy ostatniej wycince drzewa. Potok, który zeszłego lata można było przejść suchą stopą, pędził szaleńczo, niosąc ze sobą resztki zimy. Łomniczanka wlała się nam radośnie w zimowe buty i popłynęła dalej. – Dokąd? – Zapytało Młode. – Do Popradu, a potem do Dunajca, a potem do Wisły, a w końcu na Bałtyku – odpowiedziałam. Młode zamilkło, analizując podróż, jaką woda, która obmyła mu stopy, ma jeszcze przed sobą.

Zadumałam się nad naturą Rzeki. I nad tym, co my tym rzekom robimy. Trochę za sprawą dokumentu Ewy Ewart „Do ostatniej kropli”.

Rzeki ucierpiały szczególnie i dziś należą do najbardziej zdegradowanych ekosystemów. Jedną z głównych przyczyn kryzysu wodnego są nieodpowiedzialne i nieprzemyślane działania człowieka. Najnowszy dokument znanej reżyserki i producentki to historia o bezsilności i desperacji, ale też o determinacji i nadziei. Opowiada nie tylko o rzekach, ale także o ludziach, którzy starają się ratować rzeki oraz uświadamiać, dlaczego problem jest tak ważny. Zdjęcia do filmu były kręcone w Kanadzie, Holandii, Włoszech, Szwajcarii, Albanii i Polsce.

Trochę dzięki zeszłorocznej, poetyckiej prelekcji Małgorzaty Lebdy o projekcie biegu wzdłuż Wisły, od źródeł do ujścia, podczas Festiwalu Podróży i Przygody Bonawentura (już za tydzień kolejna edycja tego festiwalu!). Małgosia namawiała wtedy, żeby obserwować i śledzić rzeki, wędrować w górę ich biegu, pod prąd, uważnie, powoli. Chyba tej wiosny w końcu wybiorę się do źródeł Łomniczanki. Gumniaki wezmę (sąsiadka ofukała mnie kiedyś, że kalosze to nie po naszemu), kawę do termosu i sprawdzę gdzie bierze swój początek.

Rzeka niesie w sobie ogromny ładunek nostalgii i smutku, które ostatecznie kumulują się w morskich falach. Siadywałam wielokrotnie na różnych brzegach, w najodleglejszych zakątkach świata, patrzyłam w nurt. Brązowy, szary, ceglastoczerwony, błękitny, czysty, mętny, tropikalny, dziki, zaśmiecony, wybetonowany. I zawsze było mi tęskno do tej jednej. Do Popradu.

Poprad Piwniczna Zdroj

Sporo powstało w zeszłym roku poetyckich strof o Dolinie Popradu (w ramach konkursu poezji im. Henryka Cyganika „W Dolinie Popradu”). Tak, jak nagrodzony pierwszym miejscem wiersz Mirosława Kowalskiego:

O HARNASIU HARDYM

Ty jeden nie.
Nie pomknąłeś na południe,
do winnic malowanych słońcem.
Nie dla ciebie czarnomorskie wiatry.

Zawróciłeś ku północy.
W paru skokach bystrych
przez Karpaty się przedarłeś.

Pewnie ci się szumieć marzyło.
Po lasach, polanach
śpiewać z wichrem halnym.
Głazy przeskakiwać wartko.
W jarach, rozpadlinach
zbójnickiego tańczyć.
Beskidy cię ciągną, Beskidy.

Pewnie ci się do Muszyny chciało,
do Piwnicznej.
Karczmie jednej, drugiej
w okna pozaglądać.
Jakby się zdarzyło,
to gęślowej muzyki
posłuchać gdzie jeszcze.
To by ci grało, to.

Chyba ci do pasterek było pilno.
Do miłośnic krasnolicych, rumianych,
jak korale jarzębinowe dorodnych.
Tego ci było trzeba, tego.

Do swoich chciałeś
harnasiu hardy, do swoich.
Tu ci dobrze szumieć, pląsać,
łamańce wywijać.

Góry przeskoczyłeś.
I dobrze.
Dobrze żeś się z nami ostał,
harnasiu Popradzie.

I piękna rzecz nagrodzonego (II miejsce) Tadeusza Knyziaka

POPRAD

kamienie milczą
kamienie mówią
kamienie pamiętają

rzeczny nurt rodzi kamień
kamień rodzi człowieka
ptaka który na nim przysiada
potrafii czekać
w miękkości serca
do której nie przyznaje się
nikomu

rzeczne kamienie
manuskrypty z zapisem dziejów
wczorajszej młodości
dzisiejszej modlitwy
górującej nad światem skały

gdybyś tu bywał częściej
w lipcowe dni
sierpniowe noce
miałbyś na własność
kamień przyodziany pianą
mógłbyś mu zaufać
porozmawiać poradzić się
zwierzyć z tego
z czego nigdy
nie zwierzysz się człowiekowi

strącić kamień z serca
ożywić serce z kamienia

I wiersz Andrzeja Górszczyka z Rytra:

Img 3058

Albo Agnieszki Kowalskiej-Raszki

Niewinne zachwyty

Z Piwnicznej - Zdroju po Rytra granice
Beztroskie łodzie z nurtem rwącym płyną
Wstęgą niebieską, Popradu Doliną,
Co wabi srebrem w lasów kolorycie.

Łagodne stoki sycą okolicę
Zielenią bujną, ciszy witaminą
I pól rozwianych płową mozaiką,
Wśród których rzeka jest nieba odbiciem.

Fale szeleszczą i głośno, i cicho,
Milkną, gdy głębiej, szurają, gdy płytko,
Szlifują pianą nieczułe kamyki,

Co w rześkiej wodzie kąpią się i błyszczą.
Słońce rozdaje złociste promyki
Jak dziecko światu niewinne zachwyty.


A zima spłynęła z gór i wartko mknie do morza, tocząc swoją własną opowieść.












Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *