Dolina Popradu. 94 wiersze nowe

Jesień była jeszcze w powijakach, kiedy rozpoczęły się prace nad antologią. Blisko 350 autorów, ponad 650 wierszy, które napłynęły do dwóch kolejnych edycji konkursu poezji im. Henryka Cyganika „W Dolinie Popradu”. Jakby powiedział patron – w dużej mierze całkiem przyzwoite. Wybór nie był oczywisty, ale zobiektywizowany, bo przesączony przez filtr czterech osób parających się poezją i na co dzień pracujących ze słowem. Andrzej Dębkowski, Kamil Cyganik, Magdalena Lipińska i ja także – wyłuskaliśmy z gęstej masy metafor i rymów 94 wiersze o Dolinie Popradu. Zdjęcia, którymi została zilustrowana antologia, zrobił świetny starosądecki artysta fotografik Janusz Chojnacki. Składem i drukiem zaopiekowała się NovaSandec. Ostatniego dnia października 250 egzemplarzy zjechało z prasy drukarskiej. Pomimo wrodzonego perfekcjonizmu nie ustrzegłam się błędów, trzeba było dokleić erratę. Autorzy, szczerze przeproszeni, wykazali się dużą wyrozumiałością, ale mnie do dziś gniecie w bucie ten kamyk nieuważności.

15 listopada w Centrum Kultury i Sztuki im. Ady Sari w Starym Sączu odbył się uroczysty wieczór poezji – podsumowanie II edycji konkursu, wręczenie nagród laureatom oraz promocja antologii. Nie opowiem Wam o tym wydarzeniu, bo mnie tam nie było. Nie ciałem. Myślą tak, duchem jak najbardziej, bo przebywając chwilowo po drugiej stronie Atlantyku, serce zostawiłam w domu pod lasem. Wiem jednak, nie tylko z przekazu, opinii i relacji, ale także z intuicyjnego przekonania, że było pięknie. Mieczysław Filipczyk, serdeczny Henia przyjaciel, wraz ze swoją ekipą aktorską, czytał wiersze, Kamil, jak to on, mistrzowsko wszystko poprowadził, Magda jak ryba w wodzie poezji ogarnęła całe zaplecze organizacyjne, publiczność dopisała, a wnętrza galerii IMO i muzyczne przerywniki na pianinie dopełniły klimatu. U mnie było sześć godzin wcześniej. Wymiatałam zeschłe dębowe liście z tarasu, a porywisty, listopadowy wiatr chwilę później nawiewał mi je z powrotem pod nogi. Niebo, szerokie i chmurne, ciągnie się po horyzont, którego nie przesłania żadna góra. Pere Marquette River meandruje jak wąż między piaszczystymi, porośnietymi sosnowym starodrzewem, brzegami. Za dwa tygodnie pełno tu będzie pstrągów. Nie wiem jak pisze się tu poezję, jeszcze nie próbowałam.

NOWE FIO zestawienie 2 KOLOR

zdjęcia z wieczoru poezji: Wojciech Waliszewski

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *