Na styku kultur

4b279494 859f 4cdf b63c 6822d0406a0b

Na Sądecczyznę przyjechał z Mazowsza piętnaście lat temu. Promotor działań styku kultur, sceny etno, miłośnik lokalnego rzemiosła i rękodzieła, kuchni regionalnych, ekologii, mikroturystyki, jarmarków i slow life. Zawodowo – nauczyciel matematyki. Michał Chojecki organizuje wydarzenia pod marką Koncerty na Dworze/Polu, współpracując jednocześnie z centrami kultury w Starym Sączu, Gorlicach, Iwoniczu-Zdroju i słowacki Bardejovie.

Co się przywiodło w Dolinę Popradu?

Przyjechałem za siostrą, chciałem mieszkać w Beskidzie Niskim tak jak ona, ale ze względu na to, że nie umiem palić w piecu i ogarniać różnych przyziemnych rzeczy, a życie w Beskidach i Bieszczadach nie jest takie proste na co dzień, jakby się wszystkim mogło wydawać z Facebooka, nie bardzo ten pomysł wypalił. Myślałem o Krośnie, Gorlicach lub Jaśle, ale w sumie przez przypadek wylądowałem w Nowym Sączu. I może dobrze, bo stąd wszędzie jest blisko.

Uczysz dzieci matematyki – skąd więc działalność w kulturze?

Jako nauczyciel mam dużo czasu wolnego, a lubię jak dużo się dzieje, lubię ludzi, którzy działają, więc zająłem się organizacją różnorakich wydarzeń. Zaczęło się chyba na studiach, w akademiku – wtedy jeszcze nikt po zajęciach nie siedział z nosem w social mediach – było mnóstwo koncertów, wydarzeń, spotkań z ciekawymi ludźmi – życie toczyło się „na żywo”, a nie online. Spotykaliśmy się w kawiarniach, w uczelnianym domu kultury, istniało stowarzyszenie kultury alternatywnej, które zapraszało artystów ze świata. Wtedy już zrozumiałem, że jak się chce, to się da, że to nie takie trudne, że można samemu organizować takie wydarzenia – bez instytucji, fundacji, projektów i stowarzyszeń. To co jest ważne, to chęć do działania i ludzie o podobnej energii.

Działasz szeroko, od Sądecczyzny przez Beskid Niski po Bieszczady…

Początkowo dużo działałem w Gorlicach, z grupą znajomych z Bardejova, prowadziliśmy dziesięć lat temu stowarzyszenie Się Dzieje, i ten czas był dla mnie bardzo inspirujący. W Bardejovie jest jedna z najsilniejszych, moim zdaniem, grupa w Europie – Baszta, które posiada niezależne centrum kultury alternatywnej. Pełna współpraca, niesamowita pasja, ludzie, którzy tworzą to miejsce sporo jeździli po świecie. Robią mnósto projektów dla lokalnej społeczności, sami wyremontowali pięciopiętrową basztę, organizują najróżniejsze warsztaty dla wszystkich grup wiekowych, koncerty, jest grupa teatralna, kawiarnia, joga, kino, – każdy może przyjść ze swoim pomysłem. Na Słowacji kultura ma większą wolność – bez koncesji, bez podatku VAT, więc można działać na większym freestylu. Takich miejsc jest kilka. Próbowałem podobne stworzyć w Gorlicach, ale nie było to możliwe, ze względu na wszystkie schody i ograniczenia systemowe. My w Polsce za dużo czasu i energii marnujemy na kłótnie. Za mało jest u nas konstruktywnej pracy, po cichu, tak, jak to robią Słowacy. Nany Hudak mówi „pomału i do przodu”, a słowackie przysłowie – „pomału dalej zajdziesz” – wierzę, że takie działania przynoszą lepsze efekty.

Firmę nazwałeś dość przewrotnie – Koncerty na Dworze/Polu

Nazwa pokazuje, jak jesteśmy podzieleni :-). I tu bym chciał podkreślić, bo łatwo jest kogoś zaszufladkować, że to nie tylko koncerty i nie tylko folk, ale najróżniejsze wydarzenia, wystawy, wernisaże fotografii, slajdowiska, spotkania po górach – na Przehybie, w Chacie Magóry, w Bartnem. Lubię łączyć edukację i oddolne konstruktywne działania w sferze kultury lokalnej. Zdarza się, że poznaję kogoś dosłownie na ulicy, niby przypadkiem, i potem wychodzi z tego nowy projekt, jak chociażby ostatnia wystawa mandal Grażynki Falkiewicz. Lubię odkrywać ludzi, pracować z tymi, którym się chce. Taka Grażyna Łobaszewska z Ajagore zagrała w maju 21 koncertów na żywo. Który młody artysta tyle koncertuje? Ona mi pokazuje, że podstawą jest kontakt z publicznością na żywo, a nie muzyka na YouTube i Spotify. Rozumiem, że to nieuniknione, ale ja jestem z tej starej szkoły.

O swojej działalności mówisz „Muzyczne spotkania z duszą” – z jakimi artystami, zespołami współpracujesz?

A powiem Ci tak nieskromnie, że jestem najbardziej innowacyjnym człowiekiem branży muzycznej na świecie, bo gościłem zespoły z sześćdziesięciu krajów. Od Kanady, przez Meksyk i Wenezuelę, ale najwięcej z regionu Karpat – Słowacja, Ukraina, Węgry, Bułgaria, Gruzja. Ja chcę pokazać ludziom, że oprócz Warszawy i Sanah mamy po sąsiedzku ogrom wartościowej muzyki, która w tak mocno podzielonym świecie powinna łączyć. Na stałe współpracuję z zespołami: Kapela Hanki Wójciak, Falochron, Potock, Kriva Drina, Sheeban Celtic Band, Eetoluz, Oreada, Gobe z południa Europy, z Nanym Hudakiem czy totalnie egzotycznym Los Kamer z Meksyku.

Obok działalności muzycznej, stawiasz także na promocję lokalnych marek.

Według mnie ludzie chcę prostych rzeczy. Od kilku lat powtarzam samorządowcom, że Polacy chcę kompotu, Piwniczanki, Wysowianki, Celestynki, dobrej kawy, ciasta od Pani Zosi. Początkowo patrzyli, jak na głupka, ale ostatnio zaczęli przyznawać mi rację. Z Urzędem Marszałkowskim Województwa Podkarpackiego będę realizował taki duży projekt – pięć jarmarków artystycznych – w Cisnej, Komańczy, w Dukli, Sanoku i Jaśle. Będzie wspólne gotowanie, warsztaty dla dzieci, historyczne spacery, muzyka bez nagłośnienia, autentyczna, dostępna dla każdego. Poza mainstream’em, niekomercyjnie, w rytmie slow. Trochę na wschód od Sądecczyzny, ale tam jest mniejszy smog, mniej polityki, a więcej ludzi z pasją – lepiej mi się pracuje :-). Ważne jest też, żeby doceniać i zapraszać do współpracy lokalnych twórców, muzyków, kapele, ale i przedsiębiorców. Pokazywać i promować to, co mamy u siebie w regionie. U nas nie brakuje pasjonatów, zespołów na światowym poziomie, jak chociażby Dolina Popradu.

A sama Sądecczyzna? Mamy przecież potencjał…

Współpracowałem przez dwa lata z Festiwalem Pannonica, organizując koncerty na małej scenie i tak – potencjał jest. Szczerze – uważam, że Sądecczyzna ma potencjał turystyczny jeden z największych na świecie, tylko, żeby go wykorzystać, trzeba zacząć współpracować. Tej współpracy między miastami, gminami, wciąż tu brakuje. I nie chodzi o festiwal na Jaworzynie Krynickiej, który raz do roku zgromadzi setki osób, ale o konsekwentne, całoroczne promowanie bogactwa regionu, o lepszą komunikację publiczną, organizację turystyki, przemyślaną, ciekawą ofertę dla kuracjuszy sanatoriów. Marzy mi się Festiwal Proziaka i największa wystawa resoraków. I jeszcze powinien być w Beskidzie Sądeckim Festiwal Poezji Śpiewanej i Piosenki Turystycznej! 

Nad czym obecnie pracujesz? Co będzie się działo w najbliższym czasie?

Już 27 czerwca ruszamy z jubileuszem 25-lecia zespołu Widymo, w przestrzeni stricte karpackiej – w górach! Zapraszam na koncert do schroniska pod Przehybą, a potem do schroniska w Bartnem, do Daliowej i do Wapiennego. Koncerty będą rozszerzone o warsztaty śpiewu tradycyjnego pieśni huculskich, łemkowskich i bojkowskich z mistrzynią gatunku – Marianką. To wydarzenia bez prądu, na łące, na żywo. Latem warto zwolnić tempo, zatrzymać się na chwilę, poznać nowe brzmienia i nowych ludzi. Możecie śledzić co dzieje się na bieżąco na stronie Z Pola i Dworu na Facebooku.

509492398 1250662136851365 1441614080015753608 n

Opublikowano

w

przez

Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *